niedziela, 15 września 2013

Blue Jasmine


W zeszłym tygodniu spontanicznie wyskoczyłam z przyjaciółką do kina na „nowego Allena”. Spodziewałam się ironicznego, zabawnego filmu oczywiście, a dostałam obraz tragiczny i bardzo poruszający. Wyszłam z kina wstrząśnięta. Milczałyśmy z przyjaciółką długo, zapadnięte w siebie, zmuszone do postawienia sobie pytań o jakość naszego własnego życia. Film bardzo mocno pokazuje iluzję jaką tworzymy we własnym umyśle, tak by zachować status quo i nie musieć się konfrontować z rzeczywistością. Żyjemy w świecie kłamstwa na własne życzenie… Nie byłoby w tym niby nic złego, bo okłamujemy tylko siebie, a jednak okazuje się po jakimś czasie, ile to cierpienia i zniszczenia siejemy tym sposobem dookoła. Zgadzając się na fikcję, zgadzamy się na krzywdzenie wielu ludzi, z nami włącznie. Z biegiem lat kurczowo trzymamy się ustalonego obrazu i bronimy go do ostatniej kropli krwi, bo jakże się tu przyznać do kłamstwa i jak sobie poradzić z poczuciem winy i wstydem? Powiedzenie prawdy boli, boli bardzo, pociąga za sobą straty i trudne emocje, ale czy mamy inne wyjście, jeżeli chcemy móc patrzeć na siebie w lustrze i na łożu śmierci powiedzieć sobie „żyłem godnie”…?
Zdarzyło mi się już kilka razy w życiu żegnać z takim mitem, który sama stworzyłam. Wydawało mi się, że to będzie porządek raz na zawsze. Okazuje się jednak, że każdego dnia muszę być uważna, bo świadomość i jasność nie jest dana raz na zawsze - regularnie popadam w jakieś zakłamanie i muszę sobie znów przypominać co jest prawdą a co nie. Ta droga nie ma końca...