niedziela, 15 września 2013

Blue Jasmine


W zeszłym tygodniu spontanicznie wyskoczyłam z przyjaciółką do kina na „nowego Allena”. Spodziewałam się ironicznego, zabawnego filmu oczywiście, a dostałam obraz tragiczny i bardzo poruszający. Wyszłam z kina wstrząśnięta. Milczałyśmy z przyjaciółką długo, zapadnięte w siebie, zmuszone do postawienia sobie pytań o jakość naszego własnego życia. Film bardzo mocno pokazuje iluzję jaką tworzymy we własnym umyśle, tak by zachować status quo i nie musieć się konfrontować z rzeczywistością. Żyjemy w świecie kłamstwa na własne życzenie… Nie byłoby w tym niby nic złego, bo okłamujemy tylko siebie, a jednak okazuje się po jakimś czasie, ile to cierpienia i zniszczenia siejemy tym sposobem dookoła. Zgadzając się na fikcję, zgadzamy się na krzywdzenie wielu ludzi, z nami włącznie. Z biegiem lat kurczowo trzymamy się ustalonego obrazu i bronimy go do ostatniej kropli krwi, bo jakże się tu przyznać do kłamstwa i jak sobie poradzić z poczuciem winy i wstydem? Powiedzenie prawdy boli, boli bardzo, pociąga za sobą straty i trudne emocje, ale czy mamy inne wyjście, jeżeli chcemy móc patrzeć na siebie w lustrze i na łożu śmierci powiedzieć sobie „żyłem godnie”…?
Zdarzyło mi się już kilka razy w życiu żegnać z takim mitem, który sama stworzyłam. Wydawało mi się, że to będzie porządek raz na zawsze. Okazuje się jednak, że każdego dnia muszę być uważna, bo świadomość i jasność nie jest dana raz na zawsze - regularnie popadam w jakieś zakłamanie i muszę sobie znów przypominać co jest prawdą a co nie. Ta droga nie ma końca...


czwartek, 15 sierpnia 2013

Sławomir Mrożek

Zmarł Sławomir Mrożek

"Dwie osoby pojmują tę samą sytuację tak różnie, aż nasuwa się wątpliwość, czy to istotnie ta sama sytuacja. Mnie, jednej i tej samej osobie, zdarza się pojmować jedną i tę samą sytuację tak różnie, aż nasuwa się pytanie, czy chodzi o tę samą osobę."

wtorek, 13 sierpnia 2013

Wakacje

Lato takie piękne w tym roku, pracuję i odpoczywam równocześnie. Nic jakoś do napisania się nie rodzi, tylko doświadczam i doświadczam. W związku z tym z radością podzielę się choć tym filmem :)) Dużo śmiechu życzę!

wtorek, 2 lipca 2013

W 90. rocznicę Urodzin Wisławy Szymborskiej


Miłość od pierwszego wejrzenia

Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność piękniejsza.

Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?

Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają-
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku?
głos "pomyłka" w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.

Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.

Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.

Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?

Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.

Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.

piątek, 28 czerwca 2013

Tathata - Akceptacja


Tathata - Akceptacja - każdy, kto był w moim gabinecie widział ten obraz. Namalował go dla mnie Brett Smith, Australijczyk wiele lat mieszkający w Polsce. Poznaliśmy się dzięki fejsbukowi :) Urządzając gabinet na Bielskiej wymarzyłam sobie specjalny obraz, który będzie przeznaczony na to miejsce i do tych okoliczności. Napisałam do Bretta i poprosiłam Go o to, by namalował mi "terapię, akceptację i opale". Tak oto powstała "Tathata", co oznacza "To", a z angielska "Thatness". Jest namalowana aborygeńską techniką malarstwa kropkowego, która ma moc leczenia energii.
Czasem, gdy pracuję, patrzę na ten obraz i otwieram się na inspirację. Pomaga...

Thanks, Brett :*

środa, 26 czerwca 2013

Śmiertelni nieśmiertelni



Porusza mnie ta książka do żywego, a jak siadam i chcę coś o niej napisać, to słowa nie chcą płynąć. Domyślam się dlaczego…  Treya i Ken Wilber dotykają dna duszy, poruszają serce… i jak tu takie rzeczy opisać słowami? Nawet napisałam już jeden tekst o tym, ale przeczytałam go kilka dni później i był tak płaski i nadęty, że cały skasowałam. 
„Śmiertelni nieśmiertelni” to opowieść o człowieku, o każdym z nas. Autorzy, szczególnie Ken, to bardzo znani ludzie. Ken jest nauczycielem duchowym, filozofem, autorem wielu książek. Patrząc na takich ludzi z boku, można sobie wyobrazić, że są doskonali, a myśląc to sadzimy, że nie dotyczą ich nasze zwykłe ludzkie sprawy. W książce jednak spotkałam zwykłych ludzi, którzy bez wstydu opowiadali o swoim człowieczeństwie. To opowieść o miłości, lęku, śmierci, poszukiwaniach duszy, o myślach i egoizmie. (jedna z bardziej zapamiętanych przeze mnie scen, to scena, w której sfrustrowany Ken bije Treyę). Na każdej stronie książki spotykałam samą siebie i innych ludzi; i jedno jest pewne – wszyscy jesteśmy tacy sami. Boimy się utraty miłości, boimy się cierpienia i śmierci, tracimy nad sobą panowanie, bywamy głupi, bywamy też mądrzy, uciekamy i wracamy. I w tym wszystkim właśnie jesteśmy doskonali i pełni.  

Jeśli masz ochotę dotknąć prawdy o sobie, przeczytaj „Śmiertelnych nieśmiertelnych”. Ta książka budzi w sercach miłość i współczucie - do nas samych i do wszystkich ludzi. 

piątek, 14 czerwca 2013

Wiersz w pełni (Księżyca)


Napisałam ten wiersz około miesiąca temu, po którejś sesji mojej terapii własnej (była właśnie pełnia Księżyca). Zainspirował mnie też Ken Wilber  swoją książką "Krótka historia wszystkiego".

Tak właśnie rozumiem terapię...
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Wiersz w pełni (Księżyca)

Zbieram rozrzucone okruchy siebie

Porzuciłam je kiedyś... dlaczegoś...
Wyparte
Wyklęte
Niechciane
Straszące
Jak mówi Wilber - robią w sutenerze.
Zbieram rozrzucone okruchy siebie
Siebie wściekłej
Siebie żywej
Siebie mówiącej
Siebie agresywnej
Siebie erotycznej
Siebie na tak i na nie
Siebie istniejącej
Siebie ważnej
Siebie ukochanej
Siebie zasługującej
Siebie prawdziwej
Siebie przytomnej
Siebie nieodpowiedzialnej
Siebie nieprzemyślanej i nieskalkulowanej.
Sklejam się, nawołuję, odnajduję, odkrywam...
Stoję co raz mocniej na nogach
Sama dla siebie
Co raz bardziej jestem, co raz rzadziej bywam.